Bywają na świecie rodziny, śród których jedno dziecię przychodzi na świat piękne a słabe i wątle. Rodzice z zachwyceniem wpatrują się w białe lice dziecięcia, a widząc postać jego wątłą i słabowitą, otaczają je mnóztwem pieszczot i tkliwych przestróg, nie pozwalają mu stawiać kroków o własnych siłach, chronią je od słonecznych promieni i od m roźnych powiewów. Dla niego najwytworniejsze, lecz najmniej pożywne pokarmy, smakujące podniebieniu, lecz niezdrowe słodycze, dla niego cacka — brzękawki, błyskotki; niech się piękna i słabowita dziecina bawi, a nadewszystko niech nie pracuje! Niech nie pracuje, bo praca i zdrowiu zaszkodzić może, i pochyli kształtną główkę, lub pomarszczy marmurowe czoło.
Na cóż pięknemu dziecku wewnętrzne zalety? Sam a już piękna postać zdoła zachwycić wszystkich i drogę życia gładko utorować przed niem. Na co słabemu dziecku praca? Ma silnych braci, oni dla niego pracować będą. I w zrasta ukochana dziecina, a śród pieszczot słabe fizyczne jej siły, zamiast wzmacniać się, słabną bardziej; otoczona błyskotkami, zwana aniołem, bóztwem, najpiękniejszym tworem przyrody, staje się w końcu nieudolną, próżną i niemającą nie ludzkiego, prócz zewnętrznych kształtów, istotą.
Komuż nie zdarzyło się widzieć w świecie mnóztwa, w podobny sposób ukochanych i rozpieszczonych, dziatek?
Takiem pięknem i rozpieszonem dzieckiem społeczności jest kobieta. Przyszła ona na świat piękna i słaba, i matka społeczność uczyniła z nią to, co z najmilszem dzieckiem czynią nierozsądni rodzice: pieszczotami bardziej jeszcze osłabiła jej siły fizyczne, próżnowaniem i błyskotkami zepsuła jej moralne władze.
Kilka słów o kobietach
Eliza Orzeszkowa
1888