Jeden z najcelniejszych zakładów fotograficznych warszawskich, pod firmą p. A. Mieczkowskiego, przy ulicy Miodowej istniejący — otrzymał był niedawno list z Londynu — list, który jako dokument mam przed sobą w tej chwili— a gdzie jeden z angielskich kupców, czy właścicieli zakładu rysunkowego, prosi p. Ad. Mieczkowskiego, ażeby mu dostarczył przez pocztę, znaczną partję papieru albuminowego, pochodzącego z jego fabryki. (Kochany John Boul ma to słodkie przekonanie, iż p. Mieczkowski posiada fabrykę papieru). Za powód do takiego żądania, podaje szanowny korespondent z nad Tamizy, iż papier który spostrzegł w Londynie w Albumach, z fotografjami, pochodzącemi z zakładu p. Mieczkowskiego — wydał mu się lepszym od angielskiego i niemieckiego, a przeto prosi o dostarczanie mu takowego perjodycznie, stosownie do przesyłanych w przyszłości zażądań.
Cześć taka oddana tutejszym fabrykom papieru, mogłaby napełnić słuszną dumą wszystkich miłośników krajowej produkcji — gdyby nie pewien mały komentarz, do owego listu, udzielony mi poufnie przez p. Mieczkowskiego. Otóż, komentarz ów objaśnia, że p. Mieczkowski, wysyłając Albumy z fotografjami swojej roboty do Londynu, nakleja one na papier angielski, na którym, dla tem wydatniejszego zarekomendowania swej firmy, każe odtłaczać pieczątkę swego zakładu. Tak więc, angielski przemysłowiec żąda, w samej istocie, ażeby mu przysłano aż z Warszawy ten sam papier, który mógłby dostać na miejscu w Londynie, bez poniesienia kosztów tak odległej przeprawy!
W każdym razie, wypadek ten, dowodzi dwóch arcypocieszających dla nas rzeczy: najprzód, że niektóre przynajmniej fotografje tutejsze mogą współzawodniczyć z angielskiemi, skoro Albumy z nich utworzone, mają pokup w Londynie — i to przynosi istotny zaszczyt zakładowi p. Mieczkowskiego; po wtóre, że snać nietylko nam, mieszkańcom równin piaszczystych, wszystko co pochodzi z za granicy wydaje się lepszem od własnych wyrobów, skoro i zarozumiały syn Albjonu do tyla się zaślepił, patrząc na Albumy p. Mieczkowskiego, iż mu ojczysty Bristol, na nie użyty, wydał się lepszym niż zwykle, dla tego jedynie, że w słodkiem złudzeniu, sadził go być wyrobem zagranicznej – bo polskiej fabryki.
Kurjer Niedzielny
tygodnik polityczny, literacki i humorystyczny
1863, no 52