Pnie Redaktorze!
Potrzebując mieć pewną liczbę biletów z fotografją moją, aby je rozdać w kółku życzliwych mi lub krewnych osób, udałam się w tym celu do pana **, który obecnie tak przez efektowną wystawę portretów fotografowanych jak zapewne i przez zręczne samochwalstwo w dziennikach przeprowadzone, — uczynił swój zakład głośnym i modnym. Przyznam się, że odebrawszy wykończone bilety z moją podobizną, przestraszyłam się nieco… Jestem wprawdzie śniada, lecz mam cerę zwykłą brunetkom, która nikogo nie razi, gdy tym czasem pan ** odtworzył mię na biletach tak czarną i tak jakoś niesmaczną, że ośmieliłam się zwrócić jego uwagę na tę krzywdę wyrządzoną mojej miłości własnej… dodając z całą delikatnością, że o ile mi się zdaje, fotografje moje nie są tak doskonale jak wszystkie, które z jego pracowni wychodzą.
Pan ** zaledwie wysłuchawszy mej skargi, porwał podane mu przezemnie bilety, rzucił je na stół tak silnie, że kilka spadło na podłogę i rzekł z furją:- „Przychodzicie tu czarne, brzydkie i stare a żądacie, abym was przemienił na białe, młode i ładne.”
Domyślisz się panie Redaktorze, że usłyszawszy taki początek, wymówiony głosem groźnym i opryskliwym, nie czekałam dłużej i wybiegłam z zakładu pana **, zostawiwszy mu moje zapłacone bilety. Otóż, chciej mię objaśnić szanowny Redaktorze, co mam myśleć o panu ** i jak sobie dalej począć w tej sprawie?
Jedna z prenumeratorek.
Przeczytawszy ten list łaskawej na nas czytelniczki 1 zapewniwszy się o autentyczności faktu, radzimy jej, ażeby zostawiła portrety swoje w posiadaniu pana fotografa. Może też widok twarzy kobiety, którą niegrzecznie obraził, opamięta go i przypominać będzie obowiązki, które każdy człowiek honoru ma względem całej płci słabszej, a o których widać w chwili pysznego uniesienia zapomniał.
Ten sam jegomość ufny zapewne w chwilowe powodzenie, znalazł się również niegrzecznie z wielu innemi osobami: między innemi powiedział jednemu z mężczyzn, który przyszedł po swoje bilety, o cały dzień później niż mu naznaczono, „że fotograf nie jest piekarzem, że tylko bułki, serdelki i pieprz sprzedają się odrazu i w każdej chwili, że kto tego nie pojmuje, to z nim mówić nie warto… i t. p. niegrzeczności. Dziwiąc się, że ów mężczyzna nie przedał zaraz na miejscu panu ** szczypty pieprzu…. pocieszamy wszystkich przezeń skrzywdzonych tą uwagą, że według ludowego u nas przysłowia, ,,złe samo się rozbije o Bożą mękę”, zostawić je więc w pokoju!
Kurjer Niedzielny
tygodnik polityczny, literacki i humorystyczny
1862, no 1