Jeszcze w r. 1860, Bertsch, zapoznał członków Towarzystwa fotograficznego francuskiego z obmyślonym przez się, przyrządem fotograficznym, który służyć miał do wykonywania zdjęć ręcznych. Była to maleńka kamera, 10 cm. długa, zaopatrzona w objektyw, który pozwalał zdejmować przedmioty, znajdujące poza odległością dwudziestu kroków. Otrzymane w ten sposób obrazy były bardzo drobne; należało je powiększać.

Była to prawdopodobnie zabawka; służyć za prototyp kamer ręcznych, dziś używanych, nie miała ona prawdopodobnie zamiaru, trudno bowiem wtedy było marzyć o możliwości dokonywania zdjęć migawkowych. Pomimo znacznego już postępu i rozwoju sztuki fotograficznej, liczącej już trzy dziesiątki lat swego istnienia, należało zadawalniać się wynikami, otrzymywanymi, w najkorzystniejszych warunkach, przy czasie naświetlenia, zredukowanym do kilku sekund. Były to czasy wszechwładnego panowania sposobu mokrego (kolodyowanego), przy którym, jak wiadomo, uczulona powierzchnia płyty szybko wysychała i była z tej racyi zdatna do użycia tylko przez czas bardzo krótki. Znano wprawdzie metodę przygotowywania trwałych płyt kolodyonowych suchych, lecz były one pięć do dziesięciu razy mniej czułe. W każdym razie, nie można było otrzymywać zdjęć bez posiłkowania się statywem fotograficznym.

Dopiero, gdy, dzięki pracom Gaudin’a (1861), Maddox’a (1871), King’a (1873), Bennet’a (1878), van Monckhoven’a (1879) i innych, wynaleziono i udoskonalono wyrób suchych płyt żelatynowych, bromo-srebrnych, gotowych do użycia w każdej chwili, wysoce czułych na działanie promieni światła, stało się możliwem zbudowanie prawdziwego przyrządu ręcznego, pozwalającego wykonywać zdjęcia o bardzo krótkiem naświetleniu a przeto nawet bez trójnoga. Sprawę tę zapoczątkował rodak nasz, Konrad Brandel, uczeń i długoletni współpracownik Karola Beyer’a, następnie zaś właściciel, znanego w swoim czasie, zakładu fotograficznego na Nowym Świecie. Już w r. 1884 zbudował on pierwszy swój aparat, używając materyału aż nazbyt skromnego — albowiem posłużyły mu do tego deseczki z pudełka od cygar. Aparat ten, który odegrał nawet pewną rolę w historyi, służył bowiem wynalazcy do wykonywania zdjęć migawkowych podczas pobytu w Skierniewicach trzech panujących wówczas cesarzy, zastosowanym był do płyt wielkości 6X9 cm. Na pomysł swego przyrządu wpadł Brandel samodzielnie, jemu też należy przyznać zasługę wynalazku, który w krótkim stosunkowo czasie zyskał tak niebywałe rozpowszechnienie. W pewien czas dopiero potem zbudował też aparat migawkowy A. Karoli.

Pierwotny swój „fotorewolwer“ zaopatrzył Brandel w oddzielne kasety rolkowe, wyrabiane z fornieru. Następnie zmienił materyał i kasety budował z drzewa hebanowego, żaluzye zaś z cienkiej stali. Aparat miał postać prostokątnego pudełka, posiadał maleńki objektyw, o krótkiej ogniskowej. Najpierw wyrabiał je dla Brandla Steinheil, następnie jednak zwrócił się wynalazca do firmy Francois, która go zupełnie zadawalniała. Objektyw ten suwał się w oprawie, zaopatrzonej w podziałkę, odpowiadającą ostremu nastawieniu, poczynając od dziesięciu kroków aż do nieskończoności. Migawka była tarczowa wewnętrzna, o szybkości około 3/50 sekundy. Celownik składał się z ramki z nitkami, na krzyż przeprowadzonemi, oraz deseczki z odpowiednim otworem ocznym. Widziałem u wynalazcy kamerę, przy której zamiast tej ramki znajdowało się szkło dwuwklęsłe. Przysłona była otworkowa. Do pudla kamery przytwierdzonym był rzemień, na którym wisiał przez ramię przyrząd. Brandel chętnie chował go pod peleryną, a to w tym celu, żeby go tern snadniej ukryć przed okiem ciekawych a często interesujących przygodnego fotografa.

Załączona do niniejszego tablica, wierna podobizna informacyjnej kartki, dodawanej do aparatu, uczy wcale dobrze, jak przyrząd wyglądał i jak się z nim obchodzić należało. Pomieszczono też na niej przepisy wywoływania, które podaj że są pierwszym polskim „podręcznikiem fotograficznym“.

W następstwie, udoskonalając swój wynalazek, Brandel obmyślił pierwszy kasetę (wedle jego terminologii — patron) podwójną. Zwróciła ona na się uwagę znanego specyalisty L. Warneke’go, który jedną z nich zaopatrzył w napis następujący: „This slide was examined February 20 — 1884 in Warsaw”. Przeszło setkę tych przyrządów sprzedał Brandel różnym amatorom. Kupowano też do Londynu, a cesarz Franciszek Józef nagrodził wynalazcę orderem.

Prócz formatu 6X9 wykonano również pewną ilość aparatów 9X12 a nawet 15×15 cm. Niektóre z nich zaopatrzone były w magazyn, mogący pomieścić 12 a nawet 20 klisz. Stanowił on jedną całość z kamerą, zmiana zaś płytek  następowała w ten sposób, iż, za pomocą specyalnej do tego ramki, unoszono kliszę ku górze do worka skórzanego, gdzie ręka operatora chwytała ją po przez powłoki worka i przenosiła na sam tył magazynu. Brandel, zachęcony wybornymi wynikami, otrzymywanymi przy pomocy swego aparatu, dokonywał setek różnorodnych zdjęć. W swoim czasie można go było widzieć na stanowisku wszędzie tam, gdzie można było się spodziewać spotkania z ciekawym typem lub zobaczenia jakiejś sceny rodzajowej. Zawsze w swej pelerynie, zawsze gotów do zdjęcia, chwytał on w lot wszystko i, doszedłszy na tej drodze do niezwykłej wprawy, zebrał kolekcyę bardzo ciekawych zdjęć.

Fotograf Warszawski
miesięcznik poświęcony fotografii i naukom z nią związanym
organ Towarzystwa Fotograficznego Warszawskiego T.2, nr 10 (paźdz. 1905)