W obecnej chwili fotografja zawróciła głowy wszystkim Francuzom, a zwłaszcza Paryżanom. Na ulicach w Paryża miljony portretów de ces dames w najzalotniejszym negliżu uderzają przechodnia. W domach zamożnych, a nawet w salonach niebogatych ludzi, fotografja prześladuje pod postacią albumów, w których niezliczoną ilość postaci ludzkich: przyjaciół, blizkich i dalekich znajomych oprawiono. Dziś z niczego przymówić się o fotograficzny wizerunek zaledwie znajomych, jest modną uprzejmością. Ta wymiana grzeczności tak wielkie bierze w Paryżu rozmiary, że statystyka, która się również do wszystkiego mieszać zaczyna, obliczyła, iż na każdy boży dzień odbija się tu przeszło sto tysięcy fotograficznych wizerunków, nad któremi ogromna massa ludności, 23.543 osób pracuje i znajduje przyzwoite utrzymanie.
Tu przyjemnie mi jest wspomnieć, że fotograf Warszawianin, pan Köhn, który urządził wystawną pracownię na bulwarze Montmartre, nabiera wielkiego powodzenia i liczy się do kilku pierwszych fotografów, w tak nieskończonej ilości tego rodzaju artystów.
Magazyn Mód i Nowości Dotyczących Gospodarstwa Domowego
1861, № 36 (7 września)