Po Karolu Bayerze, M. Dutkiewicz przyczynił się wielce do udoskonalenia i postępu u nas sztuki fotograficznej. Urodzony w mieście Sułatowie w Galicyi, z ojca księdza unickiego, po skończeniu gimnazyum oo. Bazylianów w Buczaczu, udał się do Wiednia, gdzie w r. 1855 wstąpił na politechnikę, uczęszczając na wydział przyrodniczo-chemiczny, po ukończeniu którego w trzy lata, został profesorem nauk przyrodniczych w wiedeńskiej szkole realnej. Niewidząc na tej drodze dla siebie odpowiedniej przyszłości, niemogąc samodzielnie badać i doświadczać, zapragnął poświęcić się sztuce fotograficznej, bodźcem do tego kroku, była niezawodnie przyjaźń, zawiązana z przebywającym wówczas w Wiedniu belgiem van Monckhovenem, gorliwym krzewicielem fotografii, który w następstwie okrył się sławą, jako wynalazca i prawdziwy reformator i przemysłowiec na polu fotografii. Dutkiewicz wstąpił do znanego wówczas i słynnego w Wiedniu zakładu fotograficznego Ludwika Angerera, noszącego tytuł nadwornej cesarskiej fotografii, z przywilejem wykonywania wszelkich reprodukcyi z słynnej cesarskiej galeryi w Burgu. Wkrótce Dutkiewicz, posiadając wrodzone zdolności i wykształcenie naukowe, został głównym asystentem i, rzec można, prawą ręką zakładu Angerera. Popierany i zachęcany przez swego przełożonego, z zamiłowaniem śledził wszelkie postępy i zastosowania na polu fotograficznem. Zwrócić należy uwagę, iż sztuka fotograficzna w owym czasie posługiwała się tylko metodą dawną kolodyonową, przedstawiającą bardzo wiele trudności manipulacyjnych, a wykonywane przez Dutkiewicza prace, jako wybitnie wyróżniające się, przynosiły zaszczyt i rozgłos zakładowi Angerera. Były to bezpośrednie zdjęcia z natury, grup i portretów, na płytach mających metr wysokości, uroczystości i kostyumów dworskich, przepysznych kopii z słynnej galeryi i t. p.
Niezależnie od tycli prac, Dutkiewicz zajmował się studjowaniem fotografii w kierunkach specyalnych. Tak naprzykład jego fotografie wypalane na porcelanie, do których robił zdjęcia z scen charakterystycznych i rodzajowych, układanych z wypchanych sztucznie zwierząt i ptaków, roślin .i t. p. za prawdziwe arcydzieła uważać można. W r. 1861 na żądanie króla szwedzkiego Ludwika (Karola XV), Angerer wysłał Dutkiewicza do Sztokholmu, gdzie przez rok cały wykonywał zdjęcia na dworze królewskim, jako to obchody uroczyste, pamiątki, budowle widoki i t. p. W dowód uznania, osobiście nadgrodzonym został, przy odjeździe do Wiednia, złotym medalem. W tym samym mniej więcej czasie robił dla Angerera zdjęcia w Karpatach, jako też w Tatrach i Beskidach, gdzie bawił całe lato, robiąc niebezpieczne wówczas wycieczki, z wszystkicmi aparatami potrzebnemi fotografowi. Zawiązał w Wiedniu bliższe stosunki z wybitnemi przedstawicielami sztuki fotograficznej, a przy zamiłowaniu i sumiennej pracy, miał sposobność skorzystać wiele, gdyż w owym czasie uprawiana przez niego sztuka stała w Wiedniu wysoko i walczyła o pierwszeństwo z innymi miastami Europy. W roku 1865 Karol Beyer po powrocie do Warszawy, pragnąc podtrzymać i podnieść swój zakład w Warszawie, nakłonił Dutkiewicza do opuszczenia Angerera, ofiarowując mu posadę głównego asystenta i kierownika części technicznej. Tu Dutkiewicz zapoznał się z baronem Klochem (pracującym u Beyera) i po niedługim czasie, obadwaj otworzyli zakład fotograficzny na własną rękę p. f. „Kloch i Dutkiewicz”, w domu dawniej Grodzickiego, a obecnie hr. M. Krasińskiej na Krakow.-Przedmieściu X 7.
Połączone siły tak dzielnych dwóch specyalistów, zapewniły odrazu wielką wziętość nowej firmie, do czego też przyczyniło się nic małe poparcie tutejszej arystokracyi, z którą Kloch miał rozległe stosunki. W r. 1869 Dutkiewicz wszedł niezależnie w współkę z Beyerem, udał się na kilka miesięcy do Monachium, gdzie w ówczesnym specyalnym zakładzie Alberta, uczył się nowo wynalezionego sposobu druku trwałego, foto drukiem, a przez niektórych niewłaściwie albertotypją nazwanego. (Albert nie był pierwotnym wynalazcą, lecz. nowo odkrytą przez Poitevin’a metodę udoskonalił i upowszechnił).
Wzorowe roboty fotograficzne, posiadające w swem charakterze odrębną i postępową cechę, produkowane przez zakład Klocha i Dutkiewicza, rozbudziły walkę konkurencyjną i zabiegliwość innych fotografów warszawskich — należało dokładać usilnych starań, aby nie być dościgniętym na tej drodze i nieutracić zdobytej palmy pierwszeństwa, — gdy oto trudna nowa metoda światłodruku będąca jeszcze zbyt młodą i nieopracowaną dostatecznie, wymagała nadludzkich wysiłków, aby mogła zapewnić sobie prawo obywatelstwa w Warszawie i przynosić materyalne korzyści. Co do wartości prac foto-drukowych, których Dutkiewicz wykonał bardzo wiele, to dowodzą jej puszczone w obieg wyborne roboty, jak np. „Rybka” — reprodukcya premiowa dla członków Tow. Zachęty Sztuk Pięknych, Album Katedry Gnieźnieńskiej, Album, wydany na cześć czterechsetletniego jubileuszu Mikołaja Kopernika i t. p. — Roboty te, powtarzam, pomimo trudności z jakimi na każdym kroku łamać się było potrzeba, mogłyby współzawodniczyć z dzisiejszemi zagranicznemi, nawet przy obecnem uproszczeniu i udoskonaleniu światlodruku. Niestety, rozwijająca się pracownia, wymagała wielkich nakładów, a był to właśnie czas, w którym K. Beyer będąc materyalnie zachwianym, nie był w stanie dostarczyć niezbędnej pomocy pieniężnej, światło-drukarnia pochłaniała dochody zakładu fotograficznego Klocha i Dutkiewicza, z którym musiała być w pobratymczym związku, co wreszcie było powodem nietylko upadku światło-drukarni i przejścia tejże w obce ręce, lecz i ruiny zakładu fotograficznego, który w r. 1876 zmienił firmę, — Kloch wystąpił ze współki, pozostał Dutkiewicz, ten ostatni związawszy się z prywatnym kapitalistą, wprowadził znów rzecz nową w Warszawie, a mianowicie zdjęcia fotograficzne przy świetle elektrycznem, to ostatnie kosztowne nowatorstwo powodzenia nie miało, a zakład ostatecznie przeszedł w obce ręce.
Po tych niefortunnych przejściach, Dutkiewicz pracował nad urządzeniem w Warszawie fabryki klisz emulsyjnych bromo-żelatynowych, do tego zachęcały go stosunki utrzymywane z Wiktorem Angercrem, spadkobiercą zakładu fotograficznego, po zmarłym bracie Ludwiku, oraz właścicielu podobnej fabryki klisz, świeżo w Wiedniu otworzonej. Parokrotnie otwierana w Warszawie przez Dutkiewicza fabryka, nic mogła się utrzymać i współzawodniczyć z konkurencyą rozwiniętą przez fabryki zagraniczne, prowadzone na wielką skalę. Nie można powiedzieć, ażeby przyczyną tego były złe przymioty wyrobu, który dzięki doświadczeniu i wiedzy prowadzącego, mógłby pozyskać wziętość, lecz niemożność wynalezienia wspólnika, któryby zechciał poświęcić odpowiednio znaczny kapitał nakładowy, a przy tym tylko warunku można przy niższej cenie za klisze, osiągnąć pewne zyski, nadto wyrób tafli szklanych, doskonale płaskich, co jest niezbędnym warunkiem przy fabrykacyi klisz, okazał się w tutejszych hutach wadliwy i nieumiejętnie stosowany.
Długo jeszcze przeznaczonem było Dutkiewiczowi walczyć z przeciwnościami losu, gdyż dorywkowe i różnokierunkowe prace jakim się poświęcał w ostatnich latach życia, nie mogły wystarczać nawet na skromny chleb powszedni, zakończył życie w początku 1897 r., pozostawiwszy żonę z kilkorgiem dzieci.
Dodać należy, iż w roku 1867 firma Kloch i Dutkiewicz otrzymała nagrodę honorową na wystawie powszechnej w Paryżu, jako też w r. 1879 na wystawie wiedeńskiej. W r. 1874 cesarz austryacki Franciszek Józef za ofiarowany sobie album Kopernika, udzielił Dutkiewiczowi złoty krzyż zasługi.
Mając wielkie zamiłowanie do nauk przyrodniczych Dutkiewicz niezależnie od fotografii oddawał sic z zapałem botanice, posiadał w własnej cieplarni liczne zbiory kaktusów, a między nimi najrzadsze, oraz piękne kolekcyę storczyków i t. p. Pielęgnował je osobiście, krzyżował, a z kwitnących, za pomocą fotografii formował cenny album, — ta dążność jego była znana i ceniona przez licznych przyrodników z którymi miał obszerne stosunki. Posiadał nader bystry i spostrzegawczy umysł, oraz wyjątkowy dar pamięci; raz przeczytane dzieło naukowe, z wszelkimi szczegółami, pozostawało na zawsze utrwalone w zbiorze jego umysłowej wiedzy, którą chętnie dzielił się z drugimi, mając zamiłowanie do pogadanek naukowych; ci co go słuchali, odnosili wraże nie wykładów z katedry wygłaszanych, a w szczególności gdy temat potrącał o jakąś teoryę, wynalazek, lub zastosowanie praktyczne. Za tę wszechstronność wiedzy, tak rzadko spotykaną u ludzi, słusznie nazywano go żywą encyklopedyą.
A. Karoli
Światło – miesięcznik poświęcony fotografii i wiadomościom z nią związanym
R.1, nr 10 (1898/1899)