(…) Żałować musimy, że żadna z fabryk tutejszych nie próbowała wyrabiać papier fotograficzny, który dotąd tylko z zagranicznych fabryk sprowadzać potrzeba, tem bardziej, źe z tego co najcelniejsi nasi fotografowie na wystawę przysłali, mogliśmy nabrać przekonania, jak wysoko w ostatnich czasach piękna ta sztuka u nas doprowadzoną została. PP. Karol Bayer, Józef Giwartowski i Grzegorz Sachowicz wystąpili jako reprezentanci polskiej, a raczej warszawskiej fotografji i wystąpili świetnie. Najliczniej wprawdzie przedstawione tu były portrety, bo dotąd jest to główny przedmiot tutejszych fotografów, publiczność bowiem nasza jeszcze z innemi płodami tej sztuki niedość jest oswojona. Trudno byłoby przyznać w tym względzie stanowcze pierwszeństwo któremu z trzech wymienionych imion, co do portretów kolorowych i retuszowanych, każdy bowiem z tych przedsiębierców stara się używać jak najzdolniejszych kolorystów i retuszerów i wszyscy trzej słyną z tego, że z ich zakładów wychodzą najtroskliwiej wykończone roboty. Ale przy dzisiejszym postępie fotografji, żądamy także, żeby portrety otrzymywane wprost działaniem światła, jak najmniej wymagały dopełnień ręcznych (retouche), co wprawdzie oprócz biegłości operatora, zależy od wielu ubocznych względów, jako to: sprzyjającego w danej chwili światła, preparatów chemicznych, a nawet zalet apparatu optycznego (ciemni fotograficznej). W tej kategorji portretów bez retuszu, odznaczały się szczególnie okazy pana Sachowicza, który obok kopji papierowych, przedstawił tuż obok oryginalne odwrotne (negatif) klisze na szkle i którego portrety pod względem oświetlenia i gammy tonów, zyskały jednogłośne uznanie znawców.

Pan Bayer przedstawił najbogatszy zbiór fotograłji, bo obok licznych portretów na papierze, widzieliśmy próby panotypji (fotografje kollodjonowe przeniesione na ceratę), hyalotypji (fotografje na szkle wprost otrzymywane w ciemni optycznej). Dalej pyszne album starożytności w trzydziestu znacznej wielkości tablicach, widoki kilku gmachów warszawskich, tablice medali w naturalnej wielkości, widoki niektórych części teraźniejszej wystawy i t. p. Nakoniec sześć widoków miejscowych do stereoskopów: Łazienki, pomnik Jana Sobieskiego, Zamek od strony Wisły, Nowy zjazd, Ogród Saski z widokiem wodotrysku it. d. Te obrazy osadzone w stereoskopach, dające przez połączenie dwóch odpowiednio wziętych widoków, effekt naturalnej perspektywy i wypukłości, były nieustannie oblegane przez ciekawych, tak, że trudno było docisnąć się do nich, i nie dziwimy się temu, bo była to zupełna nowość, dotąd bowiem mieliśmy tylko zagraniczne tego rodzaju widoki, i chociaż to pierwsze na tej drodze próby pana Bayera, przyznać należy, że powiodły się bardzo szczęśliwie i nieledwie dorównały doskonałym zagranicznym tego rodzaju robotom.

Prawdziwi znawcy podziwiali jeszcze jedną fotografję pana Bayera, w której ogół nie widział zapewnie nic więcej, jak tylko ładny obraz historyczny. Była to dość znacznych wymiarów kopja z obrazu pana Alexandra Lessera, przedstawiająca dwie dziewice przywiązane do drzewa, na drugim planie starca, a w głębi dwóch uchodzących, jak się zdaje, młodzieńców. Szczególną zaletę tej kopji stanowi tu pokonanie pewnej fotograficznej trudności, o którą rozbijają się nawet usiłowania zagranicznych artystów. Obraz oryginalny jest w ogóle traktowany ciemno, szczególnie zaś całe tło gęstego lasu przedstawia różne odcienia zieloności, która nawet w naturze przy oświetleniu
słonecznem, stanowi najniewdzięczniejszą dla fotografa barwę, bo promienie zielone mają tak słabe działanie chemiczne jak kolor czarny. Tembardziej trudność ta przedstawia się przy zielonych barwach obrazu. Mimo to p. Bayer przez wielokrotne próby i doświadczenia z rozmaitemi przyrządami chemicznemi czułemi na światło, potrafił zdjąć z tego obrazu zupełnie dokładną we wszystkich odcieniach kopję, co kilku jego kolegów poprzednio bezskutecznie przedsiębrało. Wszystko jednem słowem, co p. Bayer na wystawę przygotował, dowodzi, że nieograniczając się na wybornem zdejmowaniu portretów, uprawia starannie wszelkie inne gałęzie fotograłji, a nadto, że umie zastosować je z prawdziwą dla publiczności korzyścią.

Album starożytności i zbiór medali i numizmatów będą trwałym i zaszczytnym pomnikiem szczerej gorliwości i umiejętnej pracy p. Bayera i dają mu prawo do wdzięczności naszej. Zbiór medali wyjdzie z objaśnieniami, jako dzieło dopełniające ważny dla archeologji naszej zbiór hr. Edwarda Raczyńskiego, tu bowiem pomieszczone będą te medale i numizmaty, których we wspomniouym zbiorze niedostawało. Ta pierwsza u nas wystawa fotografji, jakkolwiek co do liczby reprezentantów tej sztuki nieliczna, daje nam jednak bardzo zadowalającą miarę stanowiska, jakie już nasi pracownicy na tem polu zajęli i pozwala najpochlebniejsze nadal rokować nadzieje.

Kronika Wiadomości Krajowych i Zagranicznych
R. 2, 1857, no 194