W pewnem towarzystwie, wszczęła się rozmowa, o portretach olejnych; po różnych mniej więcej trafnych spostrzeżeniach, ktośz obecnych napomknął także o daguerreotypach\photografjach, twierdząc, że i tego rodzaju portrety niemałą publiczności świadczą przysługę, lecz Pan F. zapalony protektor pędzla, z pewnym rodzajem oburzenia odezwał się, ze tam, gdzie o malarstwie rozmowa się toczy, o tego rodzaju szarlatanerjach ani wspomnieć się godzi. Daleki od podzielania bezwarunkowo zdania szanownego obrońcy malarstwa, w swojem miejscu za słusznością upomnieć się zamierzyłem; jakoż sądzę, że Kurjer nie odmówi mi swego pośrednictwa.
Malarstwo, a szczególniej ze stanowiska, jakie dziś w świecie zajmuje, ani zechce się równać z sztuką, pomysłem Daguerra zrodzoną; ale każdy, kto tylko przyjrzał się, czy to dauguerreotypowi czy photografji z pracowni P Meyera lub innych wyszłej, przyzna, że i takie portrety mają swoją oddzielną wartość, której daremnie w malarstwie szukać będziemy. Pomijając ogromną różnicę w kosztach, jaką pomiędzy portretem olejnym a photografją napotykamy, zapytam tylko, czy malarz choćby najzdolniejszy, potrafi wierniejszą zdjąć kopję portretu, niż sama natura? Zapewne nigdy; a o cóż nam idzie w portretach najgłówuiej, jeśli nie o podobieństwo?
Dziś P. Willnow zdejmuje photografję po kilka rubli za sztukę, a proszę zajrzeć do jego pracowni, czy długo łamać będziemy głowę nad odgadnieniem osoby znajomej, z jego wyszłej przyrządu; jak nam się to niestety dość często z olejnemi zdarza portretami! Być zresztą może, że Pan F. zawzięty przeciwnik photografji, nie raczył dotychczas przypatrzeć się robotom tego rodzaju, w takim razie tylko warunkowo winić go mogę; ale jeśli łaskaw zechce przechodząc ulicą Mazowiecką, wstąpić do pałacu JW. Hr: Krasińskiego, do zakładu P. Willnow, a po obejrzeniu licznego zbioru prześlicznie wykończonych portretów i grupp figur, niech zapyta samego siebie, czy tak bardzo zgrzeszył ten, kto wspomniał o photografjach tam, gdzie o portretach była mowa.
Kurjer Warszawski
1854, nr 305