





prywatna kolekcja zdjęć portretowych
prywatna kolekcja zdjęć portretowych
W życiu potocznem Warszawy niedawny zgon Marcina Olszyńskiego przeszedł bez wrażenia. Przez trzy dni nazwisko jego w czarnej obwódce banalnej klepsydry odczytywali przechodnie, pisma brukowe w pomieszczonych nekrologach zaznaczyły śmierć jednostki użytecznej dla społeczeństwa, wreszcie niewielkie grono bliższych przyjaciół odprowadziło ciało na wieczny spoczynek. I koniec! Tryb życia wielkiego miasta dalszym potoczył się biegiem, aktualność wczorajsza ustąpiła miejsca aktualności chwili obecnej. W tych krótkich wzmiankach, które miałem sposobność w pismach warszawskich napotkać, uderzyła mnie jedna rzecz. Czuć było, że ci, którzy je pisali, wiedzieli o Olszyńskim bardzo mało, prawie, że nic; napomykano o jego zacnem sercu, o trudach dla ogółu podjętych, ale kogośmy właściwie w Olszyńskim stracili — nikt nie wykazał. Ci wszyscy, którzy o nim pisali, coś niecoś słyszeli o jego działalności – może w ostatnich latach widywali go nawet przy pracy w kancelaryi Muzeum, ale stanowczo człowieka takim, jakim był, nie znali. I znać zresztą nie mogli, gdyż grunt, na którym pracował, rola, której skiby orał, nie przez jedno już pokolenie przeorane były. (więcej…)
Dzięki znamiennemu bardzo zwrotowi sentymentów w dobie dziesiejszej małe, różowe, pyzate bobo zajmuje coraz bardziej wybitne stanowisko nietylko w rodzinie, ale w sympatyach całego społeczeństwa. W dziedzinie sztuki również portret dziecka budzi obecnie szczególniejsze zainteresowanie estetyczne, tem silniejsze, że najzupełniej bezinteresowne i czyste, gdyż o ile wrażenie otrzymane od wizerunku człowieka dorosłego, bywa zamącone osobistemi sympatyami lub antypatyami, jakie możemy mieć dla działacza, obywatela, twórcy, czy bezużytecznego zjadacza chleba, dla ich cnót lub przywar, —wobec portretu dziecka, które nikomu nic złego, ani dobrego nie zrobiło, które nie stanęło jeszcze z nami do wyścigu życiowego, doznajemy zachwytu jedynie dla wdzięku, jaki sobą przedstawia. (więcej…)